Gen V - odcinki 1-3
Na Prime Video trafiły pierwsze trzy odcinki “Gen V”, serialu będącego spin-offem “The Boys”, chyba najbardziej znanej produkcji Amazonu.
Akcja serialu toczy się tuż po trzecim sezonie Boysów, co od razu sugeruje, że wydarzenia ze spin-offu być może będą mieć wpływ na główną serię.
W “Gen V” śledzimy losy nastolatków trafiających do uniwersytetu Godolkin, którego misją jest szkolenie posiadających moce nastolatków i tworzenie z nich wartościowych superbohaterów. Jest to więc miejsce na wzór Hogwartu, czy może bardziej X-Menowego Instytutu Xaviera, tyle że przedstawione w typowym dla świata “The Boys”, przerysowanym, cynicznym i krwawym stylu.
“Gen V” w swoich fundamentach należy do gatunku teen-drama, mamy tu więc do czynienia z problemami dorastających nastolatków - jednak są to zupełnie inne problemy niż te, które tego typu seriale z reguły przedstawiają. Mamy tu metafory prawdziwych problemów wieku dorastania, jednak podane z superbohaterskim twistem. Jedna z postaci reprezentuje bulimię - bo jej moc wymaga od niej zwrotu zawartości żołądka. Inna jest postacią niebinarną, ale w unikalny sposób - dosłownie może zmieniać płeć na zawołanie (i grana jest przez dwójkę aktorów). A mocą głównej bohaterki serialu Marie (granej przez znaną m. in. z “Sabriny” Jaz Sinclair) jest kontrolowanie własnej krwi - co jednak wymaga od niej ciągłego cięcia się.
Wszystkie te postaci są naprawdę ciekawie napisane i świetnie zagrane, ale największe wrażenie zrobiła na mnie właśnie Marie, która na początku wydaje się być bardzo pogubiona w zasadach, jakie panują w Godolkin, jednak szybko wyłamuje się ze schematu naiwnej i dobrodusznej kujonki, odnajduje się w tej bezlitosnej grze pozorów i nie daje sobie wejść na głowę i zmanipulować przez starszych uczniów.
“Gen V”, lepiej nawet niż samo “The Boys”, już w kilku pierwszych minutach pokazuje jak traumatyzujące może być odkrycie mocy. Szokująca jest też często świadomość, że są one wynikiem decyzji rodziców, którzy wstrzykują swoim noworodkom Compound V - serum mające obudzić w nich ukryte zdolności. Rodzice próbując zapewnić swoim dzieciom wspaniałą przyszłość, często skazują je na życie pełne bólu i cierpienia.
Godolkin to szkoła, w której zbiera się punkty w publicznym rankingu, podziemia i nauczyciele skrywają sekrety, a największym jest tajemnicze “The Woods”. Skojarzenia z Hogwartem są więc dość wyraźne, ale oczywiście wszystkie te znane bity są tu wywrócone na głowę. To okrutne i cyniczne miejsce, w którym króluje show-biznes i każdy uczeń gra do własnej socialmediowej bramki.
Reżyser Eric Kripke mógł w “Gen V” rozwinąć skrzydła, nie będąc ograniczonym przez fabułę komiksu. Ciekawie rozbudowuje boysowe uniwersum i w znaną już formułę satyry na kino superbohaterskie wprowadza kolejny powiew świeżości, pokazując wyniszczający wpływ supermocy na życie młodych ludzi.
Nie ma tu może tyle akcji, co w “The Boys”, ale nadal jest krwawo i sprośnie - a przede wszystkim ciekawie. Czekam na więcej.